Sobotnie popołudnie. Dzień całkiem niedawno ustanowiony jako dzień porządków. Nowy szalony pomysł - a gdyby tak zreorganizować połowę kuchni?!
Zgodnie ze swą naturą Kornelia niewiele się zastanawiając wywróciła całe mieszkanie do góry nogami w poszukiwaniu wszystkich nadających się do tego przedsięwzięcia pudełek jednocześnie wywalając ich zawartość dokładnie w miejscu, w którym nieszczęsny pojemnik wpadł w jej dłonie.
Ten sam los spotkał zawartość szafki, która miała paść ofiarą reorganizacyjnego szału.
Trzy puste pudełka. Jedna pusta szafka. Absolutny brak pomysłu w jaki sposób umieścić mamuci stos wszelakich utensyliów kuchennych w trzech marnych kartonach.
Nic straconego!
Kornelia zerwała się na równe nogi i znalazłszy swojego Pana w drugim pokoju przycupnęła obok jego nóg. Mężczyzna, skupiony na rozsadzaniu czaszek wrogiej armii ledwie zauważył swoją Własność.
- Panie...
- Cisza i czekaj.
Dziewczyna lekko skuliła się w sobie, choć wiedziała, że w głosie jej męża nie ma żadnej realnej groźby.
Minuty mijały. Samir kontynuował swoją grę z lekkim uśmiechem zauważając jak z każdą chwilą dziewczyna stawała się coraz bardziej niecierpliwa oraz jak zniecierpliwienie zaczyna przechodzić w lekką irytację i złość. Doskonale jednak zdawał sobie sprawę, że jego uległa nie jest na tyle głupia, by sprzeciwić się bezpośredniemu poleceniu.
- Słucham.
- Panie, potrzebuję pojechać do sklepu. Chcę wprowadzić trochę porządku do kuchennych szafek.
Mężczyzna zamyślił się, spojrzał na ekran komputera, po czym przenosząc wzrok na swoją żonę z przepraszającym uśmiechem oznajmił:
- Nie, dzisiaj nie pojedziemy. Może jutro. Chyba, że jest coś, co jest nam dzisiaj absolutnie niezbędne.
Nic tak nie wyprowadzało Kornelii z równowagi jak genialny pomysł bez możliwości natychmiastowej realizacji.
- Ale ja już wywaliłam rzeczy z pudełek! - oznajmiła pełnym pretensji tonem.
- Dev... - za każdym razem, kiedy słyszała imię nadane jej przez Pana odruchy przypominały jej o obowiązkach. Czasem tylko, jak w tym przypadku, inne emocje brały górę nad tym niezrozumiałym instynktem.
- To co ja mam teraz z tym zrobić?!
Samir zerknął ponownie na komputer upewniając się, że bezpiecznie może od niego na jakiś czas odejść i spojrzał badawczym wzrokiem na swoją uległą. Natychmiast rozpoznał wyzwanie malujące się w oczach jego żony.
Łapiąc dziewczynę za włosy na karku i przytrzymując jej głowa w miejscu, wymierzył trzy siarczyste policzki. Obserwując jak w Kornelii gotuje się krew, wymierzył kolejne dwa. Dopiero kiedy jej oczy zaszkliły się łzami spuściła pokornie wzrok.
- Masz mi coś do powiedzenia?
Odpowiedziała mu cisza.
- Niech i tak będzie.
Jedno szarpnięcie wystarczyło, by dziewczyna znalazła się pod ścianą napięta i wyprostowana. Kolejne dwa brutalne ruchy odsłoniły i wyeksponowały jej pełne piersi.
- Zamknij oczy i nawet nie drgnij.
Kornelia ze wszystkich sił starała się nie nasłuchiwać i nie wyobrażać sobie co za chwile może ją spotkać.
- Wysuń język.
Kiedy wykonała polecenie natychmiast poczuła przeszywający ból. Pan wybrał duże klamerki. Co prawda bolą nieco mniej, ale nie sposób z nimi zamknąć ust.
Kolejne co poczuła, to język na prawym sutku. Ostatnie na co miała w tej chwili ochotę to pieszczoty, choć jak miała się za moment przekonać, to nie przyjemność była celem działań, a przygotowanie dla kolejnej klamerki. Tym razem padło na tę o dużej sile, zadającej jeden z najgorszych typów bólu. Ten sam los spotkał również i lewy sutek.
Samir ponownie zacisnął palce na włosach dziewczyny, po czym odwracając ją przodem do ściany wymusił by pochyliła się, wypinając pupę.
- Rozluźnij się.
To mogło oznaczać tylko jedno. Mężczyzna przewidując próbę ucieczki, szarpnął za jedną z klamerek.
- Rozczarowujesz mnie.
Odpowiedział mu tylko cichy jęk. Odrobina żelu i korek analny centymetr po centymetrze znikał między pośladkami dziewczyny wywołując ciche łkanie. Kiedy cichy krzyk oznajmił, że wszystko jest już na swoim miejscu, kolejne szarpnięcie zrównało oczy Samira i Kornelii.
- A teraz pójdziesz posprzątać bałagan który zrobiłaś. I radzę się pospieszyć, bo jak nawalisz gdzieś śliną to nie zdejmę Ci tego dopóki nie skończysz sprzątania całego mieszkania.
Dziewczyna nie była w stanie opanować szlochu. Przez kolejnych kilkanaście minut będzie spacerować w górę i w dół po drabinie, co oznacza że nie będzie w stanie uniknąć żadnego z negatywnych skutków kary.
- Przestań beczeć i do roboty.
Mijając drzwi, Kornelia usłyszała jeszcze:
- A wystarczyło przeprosić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz