Samir wyraźnie dostrzegał, że jego żonie z trudem zaczyna przychodzić kontrolowanie ochoty na seks. Przy każdej nadarzającej się okazji ocierała się o niego w sposób niemalże wulgarny.
Mężczyzna nie chciał jej zabraniać takich zachowań, choć nie zawsze miał na nie ochotę. Dużo pracy włożył w to, żeby uzyskać od swojej uległej ten szczególny rodzaj otwartości i nie zamierzał tak z błahego powodu jak brak humoru zaprzepaścić tej ciężkiej pracy.
- Devi, chodź tutaj. - Samir poklepał się delikatnie po kolanie dając swojej kobiecie znak by usiadła. - Wiesz jak bardzo seksowna jesteś? Zdajesz sobie sprawę z tego, że nawet kiedy nie mam ochoty na seks, nie jestem w stanie powstrzymać się przed uderzeniem Cie w pupę kiedy tak kusicielsko ocierasz się o mojego kutasa?
Tyle lat małżeństwa, a jego słodka żona nadal czerwieniła się jak nastolatka słysząc słowo kutas.
Jego słowom towarzyszyło nie tylko delikatne zażenowanie, ale również delikatnie przyspieszony oddech jedynie potwierdzający jego teorię o poziomie jej frustracji.
- Nie pozwolę Ci jednak dojść. Nie w najbliższym czasie w każdym razie. Tę przyjemność chcę zachować dla siebie. Rozbierz się.
Samir uwielbiał oglądać zagubienie na twarzy swojej uległej. Lekkim klepnięciem w udo przywołał ją z otchłani jej myśli. Kornelia wstała i - zgodnie z normalnymi oczekiwaniami - zaczęła powoli zsuwać ramiączka sukienki z ramion. Kiedy ta opadła na podłogę, dziewczyna odwróciła się plecami i lekko wypinając pupę wolno zsunęła bieliznę podając ją mężowi.
Mężczyzna podniósł majtki na palcu, przyjrzał się bliżej ciemnej plamie i prześmiewczo wciągnął powietrze.
- Aż tak? To będzie ciężki dzień suczko.
Kornelia z całego serca nienawidziła kiedy Samir wyśmiewał się z jej podniecenia. Równie mocno ją to podniecało. Wciągnęła powoli powietrze i utkwiła wzrok w podłodze, choć wiedziała że nie powinna.Wiedziała też, że nie zostanie za to ukarana. Choć było to wbrew zasadom, jego również podniecało jej zażenowanie.
- Usiądź na krześle. Dobrze. A teraz rozsuń szeroko nogi. Oprzyj je po moich dwóch stronach o łóżko, tak żebym dobrze widział jak mokra jesteś. Szerzej.
Jej zażenowanie rosło z minuty na minutę, tym bardziej napędzane przez jej zdradzieckie ciało, które reagowało na każde jego słowo. Z trudem opanowała odruch zasłonięcia się, kiedy Samir zsunął się z łóżka i uklęknął tuż przed jej ociekającą cipką. Delikatnie, jednym palcem zebrał nadmiar wilgoci, po czym delikatnie nawilżył prawy sutek.
- O symetrię trzeba dbać. - usłyszała, po czym poczuła ponowne muśnięcie między nogami i wilgoć na lewym sutku. Samir wciągnął powietrze przez nos, po czym stwierdził - Czuć Cię, Devi.
Kornelia nie odważyła się nawet jęknąć ze wstydu; to by oznaczało że tam jest, że nie może udawać że zapadła się pod ziemię.
- A teraz doprowadź się dla mnie do granicy.
Spojrzała na niego zaskoczona.
- Ale...
- Już!
Zamknęła oczy i nieśmiało spuściła dłoń między rozpalone uda delikatnie masując najwrażliwszy punkt. Jej oddech przyspieszył jeszcze bardziej. Wiedziała, że nie potrzeba jej dużo. Zaledwie kilka ruchów doprowadziło ją do granicy szaleństwa.
- Grzeczna. A teraz wstań.
Samir również podniósł się z podłogi. Wyciągnął wibrujące, zdalnie sterowane jajo i pas cnoty, który dostał od żony na poprzednie urodziny. Kiedy usłyszał jęk przerażenia za plecami, szeroki uśmiech zakwitł na jego twarzy. Zdławił go jednak i przyjmując poważny wyraz twarzy wrócił do Kornelii. Kiedy ostatnia klamra pasa została zapięta, z kieszenie wyciągnął małą tubkę.
- Zamknij oczy.
Samir wolną dłonią wygrzebał z kieszenie pilot i uruchomił jajo. Na najniższe obroty, zaledwie na kilka sekund tylko by upewnić się, że wywiera na Devi odpowiednio duże wrażenie. Odpowiedział mu skowyt mówiący tak wiele o bezradności stojącej przed nim kobiety. Po kolejnych kilku sekundach, zbliżył usta do lewego sutka i delikatnie polizał czubek, by za moment wessać cały napięty czubek. To samo powtórzył po drugiej stronie.
Wsłuchując się w stękanie tuż przed nim, rozsmarował nieco maści między palcem wskazujący a kciukiem. Kornelia natychmiast rozpoznała zapach Ben-gaya i odsunęła się o krok.
- Wróć tu... - warknął.
Kiedy miał ją już w zasięgu dłoni, mocno ścisnął obydwa sutki wcierając jednocześnie białą masę w skórę.
- A mogło nie boleć. Otwórz oczy. Pamiętaj, że nie wolno Ci dojść. - ich oczy spotkały się na moment - A teraz chcę, żebyś dokończyła zadanie, które masz skończyć na jutro do pracy. Rozepnę Cię z tego dopiero jak skończysz i wynik będzie satysfakcjonujący. Jeśli dojdziesz, nie rozepnę Cię z tego wcale dzisiaj i będzie nas czekać baardzo długi dzień. Jasne?
Dziewczyna była na skraju łez, choć oboje wiedzieli, że nie mogłaby być szczęśliwsza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz